Bezpieczna energia z odpadów

Ekspert: pożar śmieci to coś innego, niż spalanie w spalarniach

Pożar śmieci to coś zupełnie innego, niż profesjonalne spalanie odpadów w spalarni – wyjaśnia w rozmowie z PAP Krzysztof Skotak z Instytutu Ochrony Przyrody – PIB. Jak mówi, kiedy warunki spalania nie są idealne, powstają związki chemiczne, które często są szkodliwe.

Jak wynika z informacji zebranych przez dziennikarzy PAP, w tym roku w większości województw strażacy gasili płonące odpady na wysypiskach, składowiskach, sortowniach i w zakładach przetwarzających śmieci częściej niż w takim samym okresie 2017 r.

Pod koniec maja br. płonęło m.in. wysypisko w Zgierzu, składowisko opon w Trzebini, wysypisko w miejscowości Wszedzień k. Mogilna (Kujawsko-Pomorskie).

PAP: Ktoś może sobie pomyśleć: „a cóż takie spalanie śmieci może szkodzić”. Plastiki, gumę czy torebki foliowe wytwarza się z ropy naftowej. A ropa naftowa to węglowodory, które – jak wiemy ze szkoły – przy spalaniu zmieniają się w dwutlenek węgla i wodę. Co pan na to?

Krzysztof Skotak, kierownik Ośrodka Ochrony Atmosfery Instytutu Ochrony Przyrody – PIB w Warszawie: Spalanie całkowite zachodzi tylko w optymalnych warunkach – przy odpowiedniej temperaturze i odpowiedniej ilości tlenu. I tak np. w profesjonalnych spalarniach śmieci temperatura dochodzi do 900 stopni, a spalanie jest dość bliskie optymalnego. Powstaje stosunkowo mało szkodliwych substancji.

Ale wiemy, że w przypadku pożarów wysypisk takie idealne spalanie nie zachodzi. Odpady palą się w całej objętości wysypiska, również pod spodem, gdzie tlenu jest mało, a temperatura nie jest wysoka. To stamtąd wydobywają się kłęby dymu. Ten nieprzyjemny zapach, który czujemy, to dowód, że zachodzi spalanie niepełne.

PAP: Pod względem chemicznym śmieciach obecny jest nie tylko węgiel i wodór, ale też inne pierwiastki, np. siarka czy ołów. Co powstaje, kiedy takie śmieci się zapalą?

K.S.: Wszystko zależy od tego, z czego te śmieci się składają. Czy chodzi o zwykłe śmieci komunalne, przemysłowe, medyczne – czy oleje. Z różnych związków mogą powstawać różne zanieczyszczenia – związki pochodne od związków, które się spala. To mogą być np. dioksyny, furany, metale ciężkie, wielopierścieniowe węglowodory… To samo dzieje się w piecach przydomowych, gdzie niektórzy wciąż spalają śmieci.

PAP: Wstyd.

K.S.: Z takich śmieci wydziela się np. benzo(a)piren. Chodzi o to, że tam również zachodzi niepełne spalanie. Nie ma tam tyle tlenu, aby spalanie zaszło do końca.

PAP: Jaki to ma związek z naszym zdrowiem?

K.S.: Jeśli jesteśmy na obszarze, gdzie w powietrzu znajdują się zanieczyszczenia, to je wdychamy. Tak więc wdychamy zanieczyszczenia z tego, czym ludzie palą w piecach, ze spalin czy z pożarów. W zależności od tego, jakie jest stężenie szkodliwych substancji i jak długo je wdychamy, reakcje organizmu mogą być różne. Najczęściej i najszybciej reagują alergicy i osoby cierpiące na choroby układu oddechowego, np. astmatycy czy osoby z Przewlekłą Obturacyjną Chorobą Płuc (POChP). Cała zaś populacja, która wdycha zanieczyszczenia, jest narażona na długofalowe ich działanie.

PAP: Ale ludzie nie boją się dymu. Mogą powiedzieć, że za każdym razem, kiedy siedzimy przy ognisku, wdychamy z niego dym. I nic się złego nie dzieje.

K.S.: Przy ognisku też wdycha się zanieczyszczenia. Ale w przypadku ogniska obszar, który się pali, jest relatywnie niewielki. Poza tym z reguły spalane jest tam drewno. Jeśli jest suche, dymu powstaje raczej mało. To może nie jest jeszcze optimum, ale niebezpiecznych zanieczyszczeń w tym dymie jest relatywnie niewiele. A i tak, jak dym poleci w naszą stronę – to uciekamy.

Pożary natomiast są na tyle uciążliwe, że pożar, a więc i unoszony dym, z reguły obejmuje duży obszar. Kiedy jest wilgotno lub pada, cząsteczki ulatujące z dymem zostają wymywane z powietrza i trafiają do podłoża. Osoba uprawiająca np. truskawki musi się więc liczyć z tym, że gdy przechodzi chmura zanieczyszczeń – mogą one opaść i trafić do ziemi, a truskawki wyciągną te zanieczyszczenia z gleby. To, co jemy, będzie więc zanieczyszczone.

PAP: Przy spalaniu śmieci powstaje też popiół. Czy on też jest groźny?

K.S.: Może być. W zależności od tego, co się spaliło, może być niebezpieczny, wręcz rakotwórczy, a nawet promieniotwórczy. Ale może być i neutralny. To dlatego spalony popiół z drewna można np. wykorzystać w rolnictwie, bo zawiera on związki przydatne roślinom – potas czy wapń. Ale popiół w dużych ilościach nigdy nie jest neutralny.

PAP: A popiół ze śmieci?

K.S.: Pozostają w nim związki, z którymi nie chcemy mieć do czynienia.

PAP: Wniosek z tej rozmowy jest taki: aby spalać śmieci, potrzebne są specyficzne warunki dostosowane do określonych śmieci. Bo spalanie to reakcja chemiczna, która – aby zajść w odpowiedni sposób – musi być doskonale zaplanowana i przeprowadzona.

K.S.: Tak, wystarczy przejrzeć informacje na temat profesjonalnych spalarni odpadów. Jest tam kontrolowane wyłapywanie zanieczyszczeń i bardzo kontrolowane warunki spalania. Poza tym popiół z profesjonalnych spalarni jest odpowiednio utylizowany – wiatr nie roznosi go po okolicy. Takie spalarnie również emitują zanieczyszczenia do atmosfery, ale na zdecydowanie niższym poziomie, niż pożary śmietnisk. Ale i w przypadku spalarni nie można zapominać o emisji zanieczyszczeń do atmosfery, np. dwutlenku węgla, gazu cieplarnianego.

PAP: A jeśli nie spalać śmieci, to co robić z nimi robić?

K.S.: Nie ma prostego rozwiązania. Śmieci można składować, jeśli mamy szczelne wysypiska śmieci, skąd zanieczyszczenia nie przedostają się do wód gruntowych i nie utrudniają życia okolicznym mieszkańcom. Można też śmieci przetwarzać i wykorzystać powtórnie – w przypadku tworzyw sztucznych wykorzystuje się tu obróbkę cieplną, co również wiąże się z pewnymi kosztami. Metod jest kilka, ale optymalnej jak dotąd nie ma.

Rozmawiała Ludwika Tomala, PAP – Nauka w Polsce

Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl