Opolski ratusz ogłosił, że na ponad 2,3 tys. opolskich firm śmieci segreguje mniej niż połowa. Tomasz Filipkowski, naczelnik wydziału podatków i opłat lokalnych ratusza w rozmowie z opolskim oddziałem „Gazety Wyborczej” przyznał: – „Być może trzeba będzie zmienić stawki”.
Właścicieli firm także obowiązują deklaracje śmieciowe, które musieli, podobnie jak mieszkańcy, składać w ratuszu. W przypadku gospodarstw domowych płaci się 13 zł za każdą osobę, gdy mieszkańcy segregują odpady i 20 zł, gdy tego nie robią. Na stawki nie ma wpływu to jak wielki jest pojemnik, a także ilość produkowanych śmieci. Z kolei właściciele firm i instytucji stawki mają określone w zależności od liczby pojemników, charakteru działalności, a także częstotliwości odbioru śmieci.
Deklaracje śmieciowe, a stan faktyczny
„Gazeta Wyborcza” punktuje, że w większości deklaracji wynika, że chętniej opowiadano się za większą stawką, niż za chęcią segregowania śmieci. 1 tys. właścicieli firm zapowiedziało, że będzie segregować śmieci, pozostałe firmy nie zdecydowały się na taki krok.
Filipkowski pytany przez dziennik o ten stan nie ukrywa zaskoczenia. – „Musimy się zastanowić, jak wybrnąć z tej sytuacji, bo miastu zależy na tym, by wszyscy segregowali odpady. Być może będzie trzeba zmienić stawki” – zapowiada. Po przeciwnej stronie stoi Andrzej Czajkowski, prezes zakładu komunalnego. – „Podejrzewam, że jest wiele małych firm, które poprosiły o jeden czarny pojemnik, bo nie produkują śmieci, które można by segregować. Pewnie są i takie, które nie mają miejsca na pojemniki. Stąd nie wiem, czy zmiana stawek będzie miała wpływ na ich decyzję”.
Urząd miasta zapowiada kontrole. Te mają sprawdzić, czy wszystkie firmy wypełniły deklarację i czy się do niej stosują.
Segregacja odpadów nie zawsze jest opłacalna
Dziennik z prośbą o komentarz zwrócił się do Stowarzyszenia Technologii Ekologicznych „Silesia”, zajmującego się monitorowaniem funkcjonowania opolskiego systemu gospodarki odpadów. Prezes spółki, Tomasz Wolny przekazał gazecie: – „Na naszej stronie internetowej udostępniliśmy specjalny kalkulator, który symuluje stawki dla firm. Z obliczeń wynika, że firmom poniżej sześciu zatrudnionych osób nie opłaca się sortowanie odpadów, bo wychodzi drożej. Także nasze stowarzyszenie ekologiczne w deklaracji poprosiło o jeden kubeł czarny, czyli zgłosiliśmy brak selektywnej zbiórki. Papier i tworzywa raz na jakiś czas zawozimy do centrum recyklingu i tam oddajemy odpady za darmo, a kuchenne wrzucamy do kompostownika w ogrodzie”.
Zauważył też, że Ustawa o utrzymaniu czystości wprost sugeruje, że niesegregowanie jest niezgodne z prawem: – „Strategie firm chcących oszczędzać na odpadach są więc dwie: małe firmy i instytucje jak nasza zamawiają tylko kubeł czarny, bioodpady kompostują we własnym zakresie, a surowce wtórne samodzielnie zawożą do centrum recyklingu – mają takie prawo, bo płacą za odpady. Duże firmy i instytucje zamawiają czarny kubeł, a surowce wtórne sprzedają na rynku wtórnym. To samo się tyczy na przykład odpadów kuchennych, bo można je zbyć na przykład rolnikom do skarmiania zwierząt” – rozwinął Wolny.
Na podstawie Opole.gazeta.pl